Dr. Roderyk
Dołączył: 28 Kwi 2010
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3 Skąd: Olsztyn
|
Wysłany: Śro 22:36, 28 Kwi 2010 Temat postu: Doktor Jekkyl i Pan Hyde |
|
|
W poprzednim stuleciu kiedy wiedza medyczna i zasady działania ludzkiego ciała była dla wielu uczonych wciąż tajemnicą, to istniejące w tamtych czasach budynki pełniące funkcję szpitali, były istnymi miejscami tortur oraz kaźni dla wielu pacjentów, którzy umierali w agonii na skutek wielu błędów popełnianych w sztucę lekarskiej. Chociaż postęp w różnych dziedzinach nauki i liczne odkrycia dokonane na początku XX wieku pozwoliły znacznie poprawić ogólną sytuację panującą we współczesnych szpitalach, to niekiedy koszmary minionych lat powracały głuchym echem do ludzkiej świadomości, burząc wewnętrzny spokój umysł i doprowadzając go do skraju obłędu. I tym razem horror przeszłość miał znów zagościć na korytarzach miejskiego szpitalu w Raccoon, przybierając postać tajemniczej choroby, która przeobrażała pacjentów w bezmyślne bestie łaknące krwi. Jednak cofnijmy się do chwili zanim jeszcze pierwsza kropla krwi zdołała opaść na posadzkę tego znakomitego przybytku opieki zdrowotnej, do chwili, w której ziarno zła nie zdołało jeszcze wykiełkować, do chwili kiedy życie wewnątrz szpitala toczyło się tak jak każdego dnia, cicho i w miarę spokojnie. Za oknami szare chmury przysłaniały niebo nad miastem Raccoon, a obficie opadające krople deszczu rytmicznie uderzały w ich szyby. W jednej z wielu sal znajdujących się na wyższym piętrze budynku, mieścił się niewielki gabinet, którego wystrój przypominał XIX wieczny salonik wiktoriańskiego domu, meble były wykonane z czerwonego mahoniu, a podłoga była wyłożona drewnianym parkietem barwą przypominającą orzech, całkiem przytulna izba, ale wokół można było wyczuć ponurą atmosferę ciążącą w powietrzu i wywołującą dreszcz na plecach każdego kto miał czelność zajrzeć do środka. Pułki wysokiego regału były obciążone szeregami książek, których zawarta w niech treść oraz wiedza mogła nie być do końca aktualna z obecnym osiągnięciami nauki, natomiast na gładkim blacie biurka spoczywał plik dokumentów, który swoim wyglądem różnił się od reszty pomieszczenia. Był to sporządzony niedawno raport badawczy, dokładnie opisujący wyniki pewnego eksperymentu, który został potajemnie przeprowadzony na jednym z pacjentów... Do jakich to już niegodziwości posunął się personel szpitalu, żeby część pacjentów traktować jak szczury laboratoryjne? Czyżby lekarze skrywali przed oczami społeczeństwa jakiś mroczny sekrety? Cóż to może być? Przyglądając się bliżej wspomnianemu raportowi można dostrzec niewielkie logo, znak rozpoznawczy korporacji Umbrella, farmakologicznej potędze, która nieoficjalnie włada całym miastem. Nagle do gabinetu wszedł wysoki mężczyzna noszący fartuch laboratoryjny, który świadczył o jego przynależności do grona lekarzy. Przy jego piersi była przyczepiona plakietka identyfikacyjna, na której wydrukowano: Dr. Spencer N. Gregory. Posiadał gęstą czuprynę białych włosów, a jego cechy anatomiczne znacznie wyróżniały go z tłumu przeciętnych ludzi, był niezwykle chudy, o nienaturalnych wydłużonych rysach twarzy i kształtach, z niezdrowym odcieniem skóry, bladej niczym blok wapienny. Trzeba było przyznać że nie należał do najprzystojniejszych lekarzy, jakich można było spotkać w mieście, a mocno podkreślone sińce pod oczami i zwężone do wielkości punkcików źrenice sugerowały że jest pod wpływem heroiny, albo jest kolejnym wariatem, który cudem unikną zamknięcia w zakładzie dla obłąkanych, no cóż prawdopodobnie nikt nie chciałby go spotkać nocą w ciemnym zaułku i to sam na sam... Powoli zasiadł na krześle przy biurku, po czym zaczął przeglądać raport, przewracając kolejne strony zapoznawał się z zamieszczonymi w nim wynikami oraz diagramami. Wargi jego ust wykrzywiły się w łagodny uśmiech, którym wyraził zadowolenie jakie przyszło mu odczuć po przeczytaniu rezultatów badań. Jednak po chwili jego twarz zastygła w zimnym wyrazie obojętności i ponownie zaczął rozmyślać nad paroma sprawami, które od dłuższego czasu go trapiły. Zadając sobie w myślach pytania próbował dobrać najlepiej pasujące do nich odpowiedzi, a owe pytania odnosiły się głównie do kwestii ludzkiego poczucia moralności, takie jak:
- Czy nie posuwam się za daleko w swoich badaniach…- W ciągu swojej naukowej kariery nie raz zadawał sobie podobne pytane, jednak wraz z upływem lat udzielał coraz różnych odpowiedzi. Jako młody badacz kierujący się szlachetnymi ideami zaprzysiągł przestrzegać zasad etyki lekarskiej, ale chora ambicja oraz arogancja powoli deprawowały jego umysł, czyniąc z niego pozbawionego skrupułów szaleńca. Splótł palce obu dłoni i spojrzał na okno, o które nierównomiernie uderzały krople deszczu, co raz mocniej i coraz gwałtowniej. Cicho podśpiewywał dziwną melodię, która brzmiała podobnie jak dziecinna kołysanka, niewinna i delikatna, jednak wzbudzająca niepokój w sercach słuchaczy. Podszedł do regału z książkami i przesuną koniec nienaturalnie długiego palca po grzbietach starych woluminów, aż zatrzymał go przy XIX wiecznym atlasie anatomicznym, który delikatnie wcisną wgłąb rzędu książek. Nagle po gabinecie rozległy się głośne odgłosy oraz zgrzytania ukrytego mechanizmu, a regał zaczął powoli przemieszczać się wzdłuż ściany odsłaniając ukryte drzwi.
Ostatnio zmieniony przez Dr. Roderyk dnia Nie 22:40, 09 Maj 2010, w całości zmieniany 10 razy
|
|